Warto dać się zaszachować
Jarosław Wanecki*
2009-04-17, ostatnia aktualizacja 2009-04-17 19:42
Wśród rozlicznych moich zainteresowań i aktywności, nigdy nie znalazłem czasu na grę w szachy. Od kilku lat mógłbym podszkolić się nieco od własnego syna, ale wolę nie narażać się na totalną klęskę
W zamian intensywnie przyglądam się zawodnikom, sędziom, działaczom. Odwiedzam turnieje w szkołach i festiwale wakacyjne. Śledzę z osobistym zaangażowaniem ojca ligę szkół w Młodzieżowym Domu Kultury im. Króla Maciusia Pierwszego. Trzy lata pod rząd, wraz z uczniami szkoły 22, współorganizowałem turniej dla podstawówek i gimnazjalistów, wynajdując nagrody, puchary, wypisując dyplomy.
Chociaż raz w życiu trzeba zobaczyć swoisty taniec szachisty. Najpierw ustawianie stolików i krzesełek. Rozkładanie plansz szachowych i bierek. Nakręcanie zegarów. Zapisy z podaniem kategorii sportowej i co istotne wieku. Dobieranie par. Określanie sposobu przeprowadzenia turnieju i jego tempa. Start. Cisza. Tylko pukanie dłoni w zegary. A po kilku minutach już pierwszy zwycięzca biegnie do sędziego z meldunkiem o przebiegu partii. Narasta szum. Ci, którzy skończyli, przyglądają się grającym albo rozgrywają pozaturniejową rundkę. Upływają godziny, niekiedy nawet dni, zanim można ogłosić laureatów. Brawa. Łzy. Nagrody, niejednokrotnie bardzo wartościowe. Pustoszeją sale i tylko organizatorzy liczą figury, wkładając je do płóciennych woreczków.
Od czasu do czasu warto dać się "zaszachować".
*Autor jest lekarzem pediatrą, rzecznikiem prasowym Okręgowej Izby Lekarskiej w Płocku
Chociaż raz w życiu trzeba zobaczyć swoisty taniec szachisty. Najpierw ustawianie stolików i krzesełek. Rozkładanie plansz szachowych i bierek. Nakręcanie zegarów. Zapisy z podaniem kategorii sportowej i co istotne wieku. Dobieranie par. Określanie sposobu przeprowadzenia turnieju i jego tempa. Start. Cisza. Tylko pukanie dłoni w zegary. A po kilku minutach już pierwszy zwycięzca biegnie do sędziego z meldunkiem o przebiegu partii. Narasta szum. Ci, którzy skończyli, przyglądają się grającym albo rozgrywają pozaturniejową rundkę. Upływają godziny, niekiedy nawet dni, zanim można ogłosić laureatów. Brawa. Łzy. Nagrody, niejednokrotnie bardzo wartościowe. Pustoszeją sale i tylko organizatorzy liczą figury, wkładając je do płóciennych woreczków.
Niby nic nadzwyczajnego. Sport jak sport. I wtedy trzeba zobaczyć, jak wiek, płeć, siła mięśni, waga, wzrost, czyli wszystko to, co decyduje o sukcesach w klasycznym ujęciu rywalizacji sportowej, nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście liczy się doświadczenie, ale widok seniora, który przegrywa z dzieckiem, rosłego chłopa pokonanego przez szczuplutką dziewczynkę, dorastającego młodzieńca, pewnego siebie i zarozumiałego, który ulega o kilka lat młodszemu koledze, zachwyca, przejmuje i buduje, że nie wszystko w życiu układa się podłóg ustalonego porządku. Wiele zależy od strategii, dyspozycji przeciwnika, umiejętności wykorzystania najmniejszych nawet potknięć i co ważne, od cierpliwości.
Po raz dwudziesty w naszym mieście ruszył Międzynarodowy Festiwal Szachowy, w ramach którego rozgrywane są Międzynarodowe Otwarte Mistrzostwa o Puchar Prezydenta Miasta Płocka, Mistrzostwa Płocka Juniorów do lat 18 oraz IX Integracyjny Turniej Osób Niepełnosprawnych pod wspólną nazwą "Tumska Wieża". Turniej prestiżowy, na którym pojawiają się znakomici zawodnicy. Swobodnie mogą przyglądać się ich rywalizacji widzowie, amatorzy niedzielnej gry w szachy, utrzymujący dobrą kondycję szarych komórek, dzięki intelektualno-matematycznemu treningowi. Emocji i niespodzianek z pewnością, jak co roku, nie zabraknie.
Od czasu do czasu warto dać się "zaszachować".
*Autor jest lekarzem pediatrą, rzecznikiem prasowym Okręgowej Izby Lekarskiej w Płocku
Źródło: Gazeta Wyborcza Płock